Zwycięstwo jedną wiadomością.

Tekst ten dedykuję graczom bugajpl i klusek59 w podziękowaniu za ich ciężką pracę.

Akcja tej opowiastki rozegrała się na przełomie sierpnia i września dwa tysiące dziewiątego roku, na terenach ówczesnego serwera piątego, polskiej edycji Traviana. Byłem wtedy świeżo upieczonym dowódcą Koalicji Bladych Sztyftów (nie bijcie – nie ja wymyślałem tą nazwę). Sytuacja była ani dobra, ani zła. W naszej, południowo-zachodniej ćwiartce świata byliśmy zdecydowanie hegemonami, ale tylko dlatego, że nie było nikogo lepszego, a nie dlatego, że byliśmy świetni. Sojusz powstał, bo musiał, bo się najsilniejsi musieli razem trzymać, ale nie był jednolitą albo zaplanowaną organizacją. Serwer wystartował trzynastego lipca, a dopiero dwudziestego dziewiątego sierpnia, chwilę po północy, zostałem oficjalnie naznaczony Dowódcą Koalicji. Nazywam się Marcel Cantarell, pan Gormenghastu, hrabia Locus Solus, kapelan Sojuszu Pulp Fiction, na mapie znany byłem jako earl Cantarell.

Wtedy to, w ową przedostatnią sierpniową noc przyjąłem obowiązki jedynowładcy ćwiartki południowo-zachodniej i po raz pierwszy Sojusz zaczął być prowadzony według długoterminowego planu. Jakiegokolwiek planu. Pracy było wiele, mieliśmy kilka bardzo silnych kont – przez to reszta ćwiartki nas się bała, ale z powodu ogólnego bałaganu niewiele mogliśmy. Było nas około stu osób, może sto trzydzieści. Poza nami, mnóstwo drobnicy – kilka setek ludzi którzy zaczęli z czasem się organizować. I tak powstała na przykład, rozsypana po mapie koalicja Razem, jakieś Zakony tu i tam, oraz malutki sojusz o którym będzie to opowiadanie – Smerfny Świat, gdzieś na dalekim zachodzie. Zatem, sojusze liczne w ludzi, ale praktycznie bez żadnej siły militarnej. Nikt nie mógł nam zagrozić, nikt nie mógł z nami konkurować – to była nasza przewaga – niestety krótkoterminowa. Wszyscy wiedzieli, że już niedługo, już za kilka miesięcy przyjdzie nam się zmierzyć z Valhallą (w skrócie V), zamieszkującym wschodnie lądy zwycięzcą poprzednich edycji. Wszyscy wiedzieli, że oni się organizowali od samego początku, że mają uznane i doświadczone dowództwo, że robią to co robią nie pierwszy już raz. Trzeba było zaprowadzić porządek i dyscyplinę, ustalić reguły, zbudować struktury władzy i administracji, ale przede wszystkim dokończyć formowanie sojuszu. Nie byliśmy silni i do tego nie było nas wielu. Głównym zadaniem było przyjmowanie do nas co lepszych graczy, uzupełnianie naszych trzech odłamów dobrymi graczami, wzmacnianie nas. Trzeba było rozbić wszystko co istniało w naszej ćwiartce i przejąć tych, którzy przeżyli, a mieli wojsko. Oczywiste dla nas było, że opór jest w stanie stawiać tylko Smerfny Świat. Było tak z kilku przyczyn. Smerfy były bardzo skupione na małym terenie, były zorganizowane od samego początku i – co najważniejsze – były dowodzone przez mądrego, doświadczonego i bardzo konkretnego dowódcę. Mając świadomość tych faktów, musiało w końcu paść pytanie:

 

Xdudix, najbardziej zaufany kolega, dowódca mojego macierzystego odłamu, rwał się aż do bitki, chciał zesłać gromy na Smerfy, zrównać ich z ziemią, spalić do imentu, nie zostawić kamienia na kamieniu. Był to pomysł dobry, możliwy do wykonania… ale niezwykle kosztowny. Walka ze Smerfami trwałaby długo, wymagała pracy wielu graczy i wielu strat. Zamiast wzrastać w siłę, niszczyć Razem i Zakony (co było, owszem, nudne, ale niezbędne), przygotowywać się do poważnej wojny, my mielibyśmy zabijać jedynych sensownych graczy z ćwiartki. Nie uśmiechało mi się to. Nie uśmiechało także i z przyczyny, że wiedziałem, że przy odrobinie wysiłku da się to załatwić inaczej.

Tu rozpoczyna się historia najciekawszej w życiu operacji szpiegowskiej, jaką było mi dane organizować.

Historia zaczęła się tak na prawdę dużo wcześniej, bo już w lipcu. Cofnijmy się zatem półtora miesiąca wstecz, kiedy jako dowódca malutkiego sojuszyku – Pulp Fiction, jednego ze składowych późniejszego potężnego BS, wiedziałem, że co jak co, mali – nie mali, silni – nie silni, ale przygotować do podboju ćwiartki to my się musimy. Wtedy jeszcze nie było wiadomo co z czego wyniknie – kto będzie wrogiem, a kto przyjacielem, ale żeby dobrze wybrać trzeba było mieć wiedzę. W tym celu powołałem Agencję Wywiadu. Można powiedzieć, że trochę to niepraktyczne, bo przecież w każdym sojuszu można znaleźć zawodowych zdrajców, elementy przekupne, tchórzliwe, bądź po prostu głupców, którzy z radością oddadzą wszystko co wiedzą nie zdając sobie sprawy z wagi informacji. Problem z nimi jest tylko taki, że po pierwsze się brzydzę – brzydzę się zdrajcami, przekupnymi słabeuszami bez krzty honoru, po drugie – przecież nie da się zaufać zdrajcy… a po trzecie wreszcie – tacy mogą przekazać co wiedzą, ale z reguły wiedzą niewiele, a już na pewno nie są w stanie zadziałać odpowiednio jako agenci wpływu. Więc ustanowiłem tajnymi agentami  inteligentnych młodych dżentelmenów, którzy zgodzili się, zupełnie bezinteresownie, służyć Koalicji, bez żadnego rozgłosu, bez próżnej chwały, bez żadnej nagrody. Do dziś tylko kilka osób (na palcach obu rąk da się ich zliczyć) wie, ile zawdzięczamy tym  bohaterskim młodzieńcom. Działaliśmy szybko. Już dwudziestego siódmego lipca mieliśmy „tajne konta”. Ósmego sierpnia agent o pseudonimie marek33 przekazał mi wiadomość:

„Może Ci się to Marcel przyda :P A więc krótko i na temat :) Jestem w sojuszu Smerfny Świat, który jak my ma ludzi z poprzedniej edycji…. Są dość dobrze zgrani bo już mają też 15c (pola pod zakładanie dobrych osad – przyp. autora) wypisane na przenosiny, etc :)

Do wiadomości załączył wisienkę – zrzut ekranu* (przypisy można znaleźć u dołu strony) z ich forum, gdzie zastanawiają się nad strategiami – w sumie nic ciekawego, poza tym, że dowiadujemy się kto to jest Rączka oraz, że są u nich gracze, którzy mogą coś znaczyć.

Trzy dni później w Kancelarii Tajnej naszego forum znalazłem meldunek, który rozpoczął kultowy wątek „Przyszłość Smerfnego Świata”. Wątek trwający ponad półtora miesiąca, aż do ostatecznego pogrzebania Smerfów. Wątek, w którym przekazywałem agentowi prowadzącemu wytyczne, przyjmowałem meldunki i (razem z dwoma innymi zaufanymi Radnymi) nadzorowaliśmy przebieg operacji. Udanej operacji. Co ważne – zdaję sobie sprawę, że operacja ta powiodła się nie dlatego, że my byliśmy tacy dobrzy, albo że od początku ją sobie zaplanowaliśmy – nie, my po prostu adaptowaliśmy się do zmieniających się warunków i bezlitośnie wykorzystywaliśmy błędy wroga. Ich błędy dały nam zwycięstwo. Być może o ich pierwszym błędzie był ten meldunek – lakoniczny wycinek dwóch postów z forum (s5 oznacza serwer piąty – nasz cały świat):

„SidVicious Utworzone: 10.08.09 23:12
S.Świat
Posty: 9

Pop: 196
Osady: 1
Rzymianie
A ja napiszę tak: w poprzedniej edycji s5 smerfy od początku prawie do końca pozostały same i jako jeden sojusz budowały cud i wyciągnęły go na 76 lvl. Da się? Da się.
Jestem za tym aby pozostać niezależnymi smerfami i psuć krew kolegom z wrogich sojuszy, tak jak robiliśmy to w poprzednim odcinku s5 ;) Przeprowadzka w rejony bogate w surowce i niezaludnione też okazała się w poprzedniej edycji pomysłem trafionym i zaowocowała pod koniec serwera ładnymi offkami i niezłą zabawą z dużo silniejszymi koalicjami. W końcu liczy się zabawa prawda? A simowanie w dużej koalicji przerabiam na s10. I co? I nudno…. ;)
Forrest Gump Utworzone: 10.08.09 23:57
S.Świat
Posty: 5

Pop: 243
Osady: 1
Germanie
Ja tam jestem chętny na takie rozwiązanie. Grunt to zabawa. Czy przeciwnicy będą z tej ćwiartki czy z innej nie ma dla mnie problemu. Po Waszych wypowiedziach patrzę na przyszłość z optymizmem- nie ważne co nam przyniesie. <veryhappy>”

Czyli chcą grać sami, nie chcą się z nami łączyć, chcą przeszkadzać nam w walce z Valhallą, będą walczyć do upadłego… Wtedy to zdałem sobie sprawę, że tylko z nimi będziemy mieli kłopot. Ten kłopot trzeba jak najszybciej rozwiązać. Na niekorzyść działało to, że BS nie miało dowódcy, było w rozsypce, a ja (trzeba pamiętać, że piszemy o pierwszej połowie sierpnia, kiedy Pulp Fiction dopiero tydzień wcześniej przystąpiło do BS)  byłem nieznaczącym wiele dowódcą jednego z odłamów… Nawet sobie dobrze nie zdawałem sprawy jak źle jest w BS, nie zdawałem sobie sprawy z totalnego braku pomysłu i organizacji. Na szczęście miałem asa w rękawie… a as piął się wzwyż:

 

Żeby ułatwić markowi33 zdobywanie informacji, już dwunastego sierpnia osobiście zainstalowałem Smerfom narzędzie do zarządzania wojskiem tzw. TroopTool. Dzięki TroopToolowi (TT) wiedzieliśmy mniej więcej kto ile ma wojska, kto jest graczem ofensywnym, kto obrońcą… Robiłem wszystko, żeby neutralizować zagrożenie z ich strony oraz żeby być gotowym na ewentualną potyczkę. Wtedy wszystko było w zupełnej tajemnicy, tylko xdudix wiedział co kręcę w Kancelarii Tajnej – nie miałem jeszcze dość zaufania do Rady BS.

Tu historia niespodziewanie przerywa się na dwa tygodnie, kiedy nie było mnie dla gry – Real odciągnął mnie całkowicie – był to zaplanowany urlop, Rada powiedziała, że sobie poradzi… zresztą BS akurat przyjęło dowódcę, wszyscy wiedzieli co mają zrobić, wszystko szło ku lepszemu. Kiedy powróciłem z urlopu okazało się, że jednak nie poszło. Pod moją nieobecność Dowódca (po kilku dniach) zdezerterował, Rada popadła w marazm i bezruch, wrogowie wzrastali, a myśmy gnuśnieli. Następowało rozprzężenie. Część dobrych wojowników kasowała na ten widok swoje konta, rezygnowała z gry. Odłamy nie funkcjonowały. Wszędzie panował bałagan. Narastały spory wewnętrzne. Kiedy zaproponowano mi dowodzenie tym bałaganem niezbyt mi się to uśmiechało… ale ktoś musiał ten syf posprzątać, uporządkować i zorganizować. Wtedy, pierwszego dnia mojego dowodzenia, wydałem także dyspozycję w Kancelarii Tajnej:

 

Trzeba było działać. Działać szybko – także w temacie Smerfnego Świata. Tym bardziej, że w radzie  wspaniała nasza koleżanka – Natsumi – zaczęła głośno mówić o tym co wszyscy coraz lepiej rozumieli.

 

Natomiast ja po raz pierwszy zacząłem przekazywać Radzie wiadomości, które posiadałem z Kancelarii Tajnej. Cały czas jednak dbałem o jak najmocniejsze kamuflowanie mojego agenta i utrzymanie tajemnicy.

Od pewnego już czasu zaczęło narastać u Smerfów podejrzenie, że mają w swoich szeregach kreta. Na szczęście koordynator obrony, nijaki marek33 był osobą kompetentną i robił wszystko co w jego mocy, by wytropić szkodnika. Zgodnie z wolą Dowódcy. Udzielałem wtedy pożytecznych wskazówek:

– Ty weź z nimi pogadaj trochę… może jakoś się da tego kreta znaleźć – bo co z tego, że ty ustawiasz def, pracujesz, jak ktoś to sprzedaje – zaangażuj się w walkę z kretem – koniecznie! ;) Niech porobią kontrole kont i sprawdzą, czy ktoś surki nie dostaje od BS za informacje… albo niech sprawdzą kto „podejrzanie nie jest farmiony”…

Marek33 odpisał:

– Niestety to nie jest takie łatwe …. te osoby co myslalem to inne za nie potwierdzily i wrocily dosojuszu bo wyrzucilem juz pare osob :P musze wykluczyc tych co na pewno nie sa a potem sie zobaczy :)

Wtedy to przyszła wiadomość, która spowodowała, że musieliśmy zagęścić ruchy – Valhalla wysłała poselstwo do założyciela Smerfów (co znamienne nie do dyplomaty – oni są ponad regułami, im się należy od razu wysłuchanie przez szefa), że chcieliby utworzyć z nich swój odłam. Plan o tyle mądry co oczywisty. Smerfy wsparte przez agentów Valhalli ukrytych u nas (tak, byli tacy) mogłyby rozpocząć wojnę przeciwko nam wtedy, kiedy my bylibyśmy w krzyżowym ogniu. Ciężko by się nam walczyło – to pewne. Smerfy na pewno by nie przeżyły… ale i z nas niewiele by po takiej wojnie zostało. Smerfy musiały stanąć po naszej stronie, musiały nas wesprzeć przeciw Valhalli, a nie na odwrót! Natychmiast wydałem dyspozycje markowi33 jak ma prowadzić rozmowy w Radzie Smerfów, żeby zohydzić im V, jednocześnie dyskretnie zachwalając BS. Na szczęście sprawa była bardzo prosta – wnet dostałem meldunek:

– Co do odłamu V powiem Ci tak, że myślałem iż źle na początku zrobiłem :) Ale teraz widzę, że dobrze. Mam tam taką władzę, że napisałem, że nie idziemy tam i tyle.

Reszta Smerfnej Rady przyklasnęła i to wystarczyło. Padały argumenty „z sali”: za daleko V i nie mamy z nich pożytku… Nawet nie poinformowali reszty sojuszu o tej możliwości, o swojej naradzie i decyzji.  Tak to Smerfy straciły najlepszą szansę na odegranie wielkiej roli na mapie s5. To był ich drugi poważny błąd. Natychmiast zostanie wyzyskany.

Marek33 pyta mnie co robimy dalej, chce wiedzieć do czego zmierza jego działalność. Zasada całkowitej poufności nie pozwalała mi go wcześniej informować o strategii zaplanowanej przez Radę. Zadaje więc pytanie:

– Napisz mi Marcel proszę jakie plany są co do mojego sojuszu bo nie wiem jak mam ich kierować… Na BS ??? BO chciałeś ostatnio SS’y z TT to mówiłem im że zmiany na mapie są i prowadzę rozmowy w ćwiartkach co i jak i kazałem i wojo budować tylko a nie Pop’a… Teraz coraz częściej się pytają co i jak i już brakuje mi pomysłów… Skoro już tam prowadzę wywiad chciałbym wiedzieć jakie plany są co do tego sojuszu :)

Mogę już odpowiedzieć wprost i zdecydowanie:

– Na dniach (może nawet dziś) dostaniecie propozycję akcesu do BS. Jeżeli s.świat odmówi, to posypią się katasy. Oczywiście list dostaną tylko dyplomata i założyciel, więc Ty się bardzo zdziwisz, gdy od nich się o tym dowiesz, ale i ucieszysz. Przecież to jedyna szansa dla tego sojuszu…

Do tego zdecydowanego zdania dojrzewaliśmy bardzo powoli. W Radzie od kilku dni nerwowa atmosfera. Borykamy się z reformą podziału administracyjnego, tworzeniem zarządu odłamów, niesubordynacją graczy. Do tego administracja serwera (MH) uznała, że jestem oszustem i zablokowała mi na kilka dni konto, co znacznie utrudniło mi wykonywanie części obowiązków. Na szczęście korespondencję mogłem z tego konta prowadzić – to było najważniejsze. Podział administracyjny zakładał, że gracze zostaną podzieleni na skrzydła według położenia na mapie. Wcześniejszy bałagan spowodowany historycznie należało jak najszybciej uprzątnąć – i tak powstało skrzydło centralne (BS C) najbliżej środka mapy, skrzydło południowo-wschodnie (BS S), obejmujące między innymi rubież z Vallhallą, oraz BS W – skrzydło zachodnie. Trafu trzeba, że BS W było właśnie najbardziej niezorganizowane ze wszystkich. Najdłużej pozostawało bez jakiegokolwiek zarządu, z minimalną siłą ogniową. A to właśnie skrzydło przylegało do Smerfów. Nie byliśmy gotowi do otwartej wojny – było zbyt wcześnie by prowadzić wojnę na odległość (z odłamów BS C, czy S) a na miejscu, muliste BS W nie miało szans na łatwe zwycięstwo ze zorganizowanym sojuszem, w którym każdy miał do każdego blisko, w którym pomoc nadchodziła do sąsiadów w kilka minut. Wtedy trzeba nam było wzmocnić BS W, a nie osłabiać wojną. Tylko jak to zrobić nie pakując się w niestabilność?

Oczywiście najprościej byłoby po prostu ze Smerfami podpisać pakt o nieagresji, albo jakąkolwiek inną umowę dającą im pewną niezależność, a nam możliwość rozwoju i uporządkowania. Tyle, że gdybyśmy dali im zupełną niezależność, a poprzestali na nieagresji, to zaczęliby pod ich skrzydła chować się wszyscy nasi wrogowie bądź słabeusze. My kogoś wywalamy, a Smerfy przyjmują… znamy te scenariusze. W krótkim czasie u nich byłoby mnóstwo naszych wrogów, napięcia miedzy naszymi a ich graczami by narastały, oni zaczęliby się rozwijać w liczbę, korzystając ze spokoju także i w siłę. Wobec narastających animozji w krótkim czasie mielibyśmy w ćwiartce niebezpieczny, silny sojusz, który jeszcze z nami nie walczy tylko dlatego, że ktoś do tej spokojnej cysterny pełnej benzyny nie wpuścił iskry. Na taki rozwój wypadków nie mogłem pozwolić. Smerfy musiały być z nami połączone ściśle, albo wcale ich nie mogło być. Ale znowu rodzi się pytanie – jak ściśle? Czy pozwolą sobie odebrać tożsamość? Czy zgodzą się na zupełne podporządkowanie strategiczne, polityczne i dyplomatyczne, a nawet administracyjne Cantarellowi? Czy będą w stanie porzucić i zgnieść najsłabszych swoich kolegów, tylko dlatego, że ci są za słabi według standardów BS? Ten ostatni punkt, ze względu na to, że dotyczy żywych ludzi, wzbudza zawsze najwięcej kontrowersji. Ale nie możemy przyjmować słabeuszy, nie możemy zamulać dodatkowo sojuszu, który właśnie staram się odmulić. Przekonać jakikolwiek sojusz do ścisłego połączenia w tego typu fuzji nie jest łatwo – ale próbować trzeba. Powiedziałem sobie zatem – spróbujmy ich przekonać, rozmawiajmy z nimi jak „dobry wujek”. To nic, że jesteśmy niekwestionowanym hegemonem, udawajmy jeszcze potężniejszych niż jesteśmy i przygarnijmy ich z miłością i życzliwością w śmiertelnym uścisku. Niech myślą, że mimo naszej potęgi schylamy się do nich i rozmawiamy jak z partnerami, którzy są lepsi od nas samych, jednocześnie przygotowując grad pocisków, w razie ewentualnej odmowy.

Na forum Rady zamieściłem projekt listu – noty dyplomatycznej. Chciałem pogadać ze Smerfami, przekonać, że najlepiej jakby do nas przeszli dobrowolnie, a na pewno będą mieli możliwość utrzymać elementy tożsamości i samorządu. Elementy suwerennej władzy. W rzeczywistości było to o tyle niemożliwe, że rząd stanowiłem ja jednoosobowo. Moje decyzje były ostateczne i nieodwołalne. Rada mnie na to ustanowiła, na to mnie wybrano, żebym nie dopuścił do demokracji, która jest największą tragedią. Nie mogłem też dopuścić do tworzenia struktur jakkolwiek wyłamujących się z jednolitości BS i spod mojej władzy ze względu na gigantyczne znaczenie taktyczne totalnej jedności. Jeśliby ktokolwiek robił sobie coś dla siebie, a nie dla Koalicji, to dla całej Koalicji byłoby to wielkim osłabieniem. Nie mogłem wreszcie przyjąć Smerfów jako osobnego skrzydła, bo zarządzanie trzema w takim bałaganie było nie lada ekwilibrystyką, a co dopiero czterema. Dopóki sytuacja się nie uporządkowała musiałem utrzymać maksymalnie trzy odłamy, a Smerfy musiały wstąpić do nich. Tu był kolejny kłopot – gdyby rzeczywiście do tego doszło, nie mieliśmy wystarczająco dużo miejsca w naszych odłamach, żeby ich wszystkich wcielić (mechanika gry pozwala na maksymalnie sześćdziesiąt osób w jednym skrzydle, a i to dopiero po wybudowaniu odpowiednio wysoko budynku ambasady, których myśmy nie mieli skończonych… tym bardziej, że ja byłem zablokowany i mojej ambasady nie dało się podciągnąć). Mimo tego wszystkiego, czwartego września, późnym wieczorem, napisałem na forum Rady post i załączyłem do niego projekt listu** (który zamieszczam u dołu – w przypisach).

Moja koncepcja to wyhaczyć dwa nasze podstawowe plusy – elitarność i otwartość na nowych. Z tego co u nich czytałem, to nie są zwolennikami masówek, dlatego to może być nasz podstawowy plus wobec V. Jako drugi jest to, że w V oni nigdy nic nie będą znaczyć, a w BS stają się integralną częścią społeczności. Na te dwie rzeczy chciałem położyć akcent. Czy mi się udało – oceńcie…

Ocenili. Natsumi mocno skrytykowała pewne aspekty mojego listu, przepisała go od nowa według swojej wizji, co ja jeszcze ostatecznie przeredagowałem i wysłałem pod tytułem „Pozdrowienia i ukłony” piątego września parę minut po godzinie dwudziestej. W tym samym czasie przygotowałem specjalne forum z shautboksem jako miejsce do ewentualnych negocjacji, przygotowałem dla nas tezy negocjacyjne, żebyśmy razem mówili jednym głosem, a Natsumi przygotowała plan ataku na Smerfny Świat w razie odmowy. Xdudix zaczął przygotowywać wojsko, bo już bardzo się niecierpliwił. Zaczął też informować generałów i naszych najmocniejszych graczy o ewentualnej planowanej wojnie.

Niecierpliwie oczekując na odpowiedź, pytałem marka33 czy jest jakiś odzew, czy coś słychać, czy ktoś coś mówi… milczeli. Pytałem naszych generałów, czy są gotowi, żeby rozpętać piekło… jeszcze potrzebowali chwilę czasu. Upalne, leniwe niedzielne godziny mijały w ciszy i napięciu. Nie wytrzymałem, napisałem do nich list „Na drugi dzień… :)”. Bo przecież jeżeli nawet potrzebują czasu do namysłu, to mogliby odpisać, że dziękują za propozycję, że się odezwą etc., zwykła kultura, nieprawdaż? A nie – milczą. Takie milczenie można odebrać jako afront, albo nawet jeszcze gorzej – granie na zwłokę, żeby się przygotować do walki. Tym bardziej, że wywiad nic nie wiedział – nie wiedzieliśmy co się dzieje. Więc ich pogoniłem w te słowa:

Witam ponownie,

Przemyśleliście rzecz?
Byłbym zobowiązany, gdyby zaszczycono mnie odpowiedzią. Głównie chodzi o to, czy w ogóle mamy o czym rozmawiać, czy nie. Szczegóły i Wasze stanowisko omówimy na spokojnie, ale teraz ważne, czy w ogóle jest z Waszej strony taka wola, czy też jej nie ma…

Niestety, dłuższe milczenie będę zmuszony potraktować jako odmowę…

Licząc na zrozumienie, :)

Cantarell

Późnym wieczorem odpisał Dyplomata, lazar.exp:

Witam,

Myślę, że jest temat do rozmów, więc proszę poczekaj jeszcze trochę. Od Twojej wiadomości nie mogę się skontaktować z założycielem sojuszu, a bez Niego nie mogę podjąć żadnej decyzji – tak ważnej szczególnie.

Pozdrawiam,
lazar.exp

Natychmiast wyzyskałem okazję do wejścia w dialog:

earl Cantarell napisał(a):

A jednak na jego koncie moja wczorajsza wiadomość jest przeczytana… nie ważne zresztą…

To proszę nie podejmuj decyzji, tylko umówmy się, ze jutro wieczorem zbierzesz trzy osoby od Was i spotkamy się w spokojnym miejscu i sobie poustalamy wszystko, ok? Zgodnie z obietnicą takie miejsce już czeka… a i Wasz Założyciel prawdopodobnie do tego czasu się pojawi…

I tak (w/g mnie) zbyt późno bierzemy się za te rozmowy…
(…)
Napisz, proszę, czy mogę liczyć, że już jutro sobie porozmawiamy. Nie ukrywam, że na czasie mi zależy. :)

Emil

Dla wzbudzenia zaufania, zacieśnienia przyjaznego nastroju podpisałem się prawdziwym imieniem… Odpowiedział:

lazar.exp napisał(a):

Jeszcze dziś do południa moja wiadomość do Niego nie została odczytana – a pisałem w Waszej kwestii.
Zaraz do Niego jeszcze raz napiszę. Jak tylko sie odezwie to dam Wam znac i sie umówimy. Nie odczytuj tego jak przeciąganie sprawy, ale po prostu jak założyciel się do mnie nie odezwie to ja nie mogę nawet usiąść z Wami do rozmów.

Moim zdaniem, połączenie z Wami przyniesie nam i również Wam wiele korzyści, ale to jest tylko moje zdanie. Jak zardoz mi odpowie to zaraz Wam odpiszę i umówimy się na rozmowy.

Pozdrawiam,
lazar.exp

 

Na następny dzień sytuacja zmieniła się radykalnie. Był to najbardziej dramatyczny moment całej tej historii. Zupełnie niespodziewanie napisał do mnie Rączka. Nie miałem jeszcze żadnych wieści o zapleczu całej sytuacji od wywiadu, nie miałem pojęcia jak oni tam to sobie uzgodnili, ale Rączka napisał list:

Cóż było czynić? Natychmiast wydałem najbardziej bolesny i trudny rozkaz w mojej całej karierze.

Rzadko piszę bez polskich znaków diakrytycznych – to zwykle świadczy o podenerwowaniu…  Machina wojenna miała ruszyć w ciągu kilku chwil, generałowie zbierali resztki wojska, wszystko było gotowe. Tak miał się zakończyć żywot Smerfnego Świata. W ciągu dwóch godzin dostałem też meldunek w Kancelarii Tajnej. Rączka pisał do lazar.expa, żeby nikomu nie wspominał o tym liście ode mnie, użył zwrotu: „Sprawa stanie w miejscu i pozostanie tak jak jest, nie zgodzimy się na przejście, a nie chce aby ludzie robili sobie nadzieje na swobodny rozwój, to jest najgorsze… I może zechcieli by zaznać bycia w wielkiej koalicji”. Niestety lazar.exp, który zaklinał się „OK, oczywiście nikomu nic nie będę mówił.” zapomniał usunąć tą wiadomość ze skrzynki, do której dostęp miały dwie osoby postronne, w tym marek33. Co więcej, prosząc marka33 o zajęcie się jego kontem (normalna praktyka współpracy między graczami) prowadził sobie swobodną pogawędkę*** na ściśle tajny temat. Dowiedzieliśmy się z niej, że Rączka kategorycznie nie zgodził się na łączenie z BS. Na marginesie dodam, że na jego miejscu zrobiłbym to samo, to była najlepsza decyzja, tylko źle to rozegrał. Dowiedzieliśmy się też, że  Rada zgadza się z nim, ale nie podziela jego zdania, a lud nic o tym nie wie i  ma nie wiedzieć. To też dla nas cenna wskazówka, bo świadczyła o tym, że Rączka prawdopodobnie nie potrafiłby utrzymać sojuszu, gdybym otwarcie zaprosił jego graczy do BS. Ale nie chciałem ich otwarcie zapraszać. Wtedy wielu dobrych graczy od nich zapałałoby oburzeniem i złością przeciw BS, a mi zależało, żeby nas lubili, żeby sami chcieli do nas wejść – i to wszyscy. Ale teraz już było za późno. Rozkaz ataku wydany.

I wtedy stało się coś, czego się nikt nie spodziewał. Wiadomość spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Około godziny szesnastej MH zablokował konto naszego największego, najsilniejszego gracza. Kiedy operacja militarna już się miała rozpocząć w przeciągu kilkunastu minut, nagle straciliśmy gigantyczną cześć ognia. Co było czynić? Musieliśmy się wstrzymać, poczekać aż go odblokują (zwykle trwało to kilka dni!!!). Mając do dyspozycji tyle czasu nie zamierzałem czekać z założonymi rękami. Postanowiłem wykorzystać fakt, że Rączka ukrył moją propozycję przed ludźmi. To, że podjął decyzję sam – to dobrze, bo on miał najlepszą wiedzę i doświadczenie, żeby taką decyzję podjąć. Gdyby podejmowali ją wszyscy demokratycznie, to na pewno przyłączyliby się ze strachu do BS. Strachu nie bardzo uzasadnionego. Wiedział o tym Rączka. Niestety, duch demokracji jest tak silnie zakorzeniony w dzisiejszych ludziach, że możliwość decydowania (nawet o rzeczach, o których nie mają pojęcia) stawiają ponad cnotę posłuszeństwa. Wykorzystałem to. Wykorzystałem tą złą skłonność i niezgrabne rozwiązanie sprawy przez Rączkę.

Tu trzeba wspomnieć o sytuacji sprzed kilku dni, kiedy to rozmawialiśmy z inną Koalicją (SAS), a też odmówiła nam Rada, kiedy wszyscy gracze chcieli przystąpić do BS. Tam sytuacja była prostsza, rozpoczęliśmy negocjacje, a z braku wystarczającej informacji wewnętrznej nie mogliśmy rozegrać tego po naszemu. Z resztą – kogo trzeba przyjęliśmy, kogo trzeba zniszczyliśmy… a że Rada się nie pochwaliła graczom – to już był wtedy pikuś. Teraz zaś oparliśmy się na tamtych prawdziwych wydarzeniach wysyłając list do kilku graczy Smerfnego Świata. Losowo wybranych.

Witam.

Piszę do Ciebie, ponieważ nie należysz do Rady Sojuszu S.Świat, a zastanawiam się (po przykrych doświadczeniach w poprzednich negocjacjach BS z SAS :/), czy Twoje dowództwo, które otrzymało od nas propozycję fuzji, pytało graczy o zdanie na ten temat, czy też odesłało nam odmowę nie pytając nikogo o zdanie.
Otóż przedwczoraj W.Cz. Założyciel oraz W.Cz Dyplomata Sojuszu S.Świat otrzymali od nas wiadomość, w której zawarta była zachęta do ROZMÓW i negocjacji na temat dołączenia WSZYSTKICH graczy z S.Świat w szeregi BS. Kategoryczną odmowę nawet rozpoczęcia rozmów wysłał mi dziś JE Dowódca Sojuszu – Rączka.
Nie ukrywamy, że przed BS i S.Świat szykuje się wojna, ale nie chcemy aby znowu cierpieli gracze za decyzję kilku graczy z dowództwa. Dlatego piszę aby dowiedzieć się, czy brałeś udział w podejmowaniu decyzji odmowy, czy dowództwo przemilczało sprawę, że BS i S.Świat mogłyby stać się jednością; chodzi tu także o pierwszeństwo zerowania osadek, bo czemu niby niczego nieświadomi gracze mieliby zostać skatasowani za decyzję dowódców?

Pozdrawiam i czekam na odpowiedź,

earl Marcel Cantarell
dowódca Koalicji BS

(wiadomość wysłana do wielu graczy sojuszu Smerfny Świat)

Natomiast komentarz xdudiksa był bardzo prosty:

Śmiechu było co niemiara. Przewidywaliśmy czy mój list znajdzie się na forum głównym gry, jakie wywoła reakcje, jakie zamieszanie wywoła wśród Smerfów. Wiedzieliśmy, że gramy bardzo ostro. Bawiło nas to.

Wiadomości wysyłałem siódmego po dwudziestej drugiej, już po godzinie otrzymywałem odpowiedzi zdumionych graczy, że oni nic nie wiedzą. Wszystko grało tak jak było zaplanowane. Wnet pojawili się gracze uniesieni honorem. Zdali sobie sprawę, że ja wystąpiłem w obronie ich interesów przeciwko Rączce, który ich interesy zlekceważył. Musiałem to wrażenie utrzymywać, więc zacząłem grać dobrego wujka**** i z troską pochylałem się nad każdym, rozmawiałem z nimi. Zachęcałem ich, żeby się dogadali wewnątrz sojuszu. Chciałem wspierać ich sojusz, jakby mi zależało na Smerfnym Świecie. Przynętę łyknęli. Na ich forum zaczęła się burza. Część graczy stwierdziła, że już po nich, część zaczęła kasować konta. Nastąpił chaos. Marek33 zapytał publicznie Rączkę o te wydarzenia. Rączka odpisał.

Dlaczego wcześniej nic nie odpisałem marek33 ? Zwyczajnie – nie miałem czasu, ale teraz zrobię to otwarcie i przy wszystkich.

Widzę, że mimo iż nie zostaliśmy zniszczeni, mimo iż żaden z naszych graczy nie jest farmą, mimo iż rozwijamy się bardzo dobrze i pniemy się w rankingach to niektórzy już się poddali i napisali otwarcie, że przegraliśmy… nie mogę zdzierżyć takich wiadomości…

Widzę, że teraz niektórzy nawet starają się Mnie upokorzyć… „przejście do BS to dla nas wielka szansa”… taaa chyba dla BS na zwycięstwo serwera, bo dla nas to UPADEK…

Ktoś tu pisał, że rzucą się na nas, a później jeszcze V i tog się dołączy, no już większych bredni nie słyszałem ;D Zastanówcie się czasem…

Gratuluję BS za rozbicie sojuszu jedną wiadomością, nie pokazując swoich atutów militarnych… widać na niektórych to już wystarcza, by podpisać upadłość.

Oficjalnie, proszę mi składać wypowiedzenia z sojuszu, czas jest do jutra do godziny powiedzmy 12:00.

Przyjmuje wypowiedzenie marek33, lazar.exp oraz paweL, bo chyba tak mam rozumieć te wasze wiadomości ?

„Lepszej szansy nie dostaniecie” jak to ktoś powiedział ;)

POzdrawiam !!!

Wtedy nie miałem okazji, teraz natomiast mogę – w imieniu sojuszu BS i własnym dziękuję za gratulacje. Było dokładnie tak jak pisał. Nie zrobiliśmy nic, a oni się poddali. No prawie – to jeszcze nie koniec. Zawsze mogli przywrócić porządek, ale chaos, jeżeli nawet nie doprowadziłby do rozbicia sojuszu, to na pewno obniżył znacznie morale, a nam ułatwiłby znacznie ewentualną walkę. Niestety, ciągle nie mogliśmy atakować, a S.Świat istniał. Był w stanie rozsypki – to prawda, ale istniał. Agenci i Rada popadli w hurraoptymistyczne nastroje i już chcieli kończyć operację, natomiast ja wiedziałem, że jeden krzywy ruch, jeden błąd, a cały plan ległby w gruzach. Gdyby tylko wydało się, albo ktokolwiek by pomyślał, że marek33 jest agentem, a BS wcale nie chce ich dobra, Rączka odzyskałby momentalnie zaufanie, morale by wzrosło, wtyczkę byśmy stracili, a wojna byłaby trudna. Dlatego na sugestię agenta, że mógłby zrobić młyn: „I mam pytanie jeszcze :P czy można zalozycielowi sojuszu odebrać wszystkie prawa ?? :P Bo ja mogę tam wszystko więc moge pozabierać im zaczynając od dyplomacji konczac na wyrzucaniu graczy :P :D ” odpisałem jak następuje:

 

Trzeba było tonować, żeby nie stracić panowania nad sytuacją. Teraz to my decydowaliśmy kto, co i kiedy robi – nie mogliśmy tej kontroli utracić. W międzyczasie oczywiście Rączka do mnie napisał*****, że brzydko postąpiłem. Nie odkrył Ameryki – że brzydko postąpiłem to elementarne, tak jak brzydkim postępowaniem jest zburzenie komuś wszystkich osad, nad którymi pracował kilka miesięcy. To jest wojna. Polega na brzydkim postępowaniu. Z jednym tylko przesadził. Napisał, że ja rzekomo zamiast ciężko pracować nad budowaniem swojego sojuszu – zbijam bąki…

Część Smerfów już zaczęła do nas przechodzić. Nie od razu ich przyjmowaliśmy. Nie chcieliśmy pogarszać naszych stosunków z ich sojuszem jako całością, a podbieranie graczy po jednym zawsze takie wrażenie sprawia. Co więcej. Gdy odmawialiśmy przyjęcia, pisaliśmy, że odmawiamy przez Rączkę, żeby stracił resztki estymy u swoich graczy. Działało.

Sytuacja w Smerfnym Świecie była gorsza z godziny na godzinę – coraz więcej kłótni, coraz więcej niezadowolenia. Jedyną możliwością było przejąć ich spontanicznych liderów – takich jak gracz Forrest Gump,  GermanOprawca. Skierowaliśmy ich na forum, do normalnej, regularnej rekrutacji, bez żadnej taryfy ulgowej. Wiadome było, że najlepsi się dostaną z automatu. Na widok tego wszystkiego marek33 zamieścił na ich forum link do naszego działu rekrutacji. Wtedy zaczęła się wielka migracja, ale nie przebiegała tak sprawnie jakby mogła. Nie wszyscy mieli taką łatwość zostawić stary sojusz i przejść do nowego. Myśmy przygotowali co tylko się dało – specjalny nadzór Rady nad rekrutacją (nie chodzi o taryfę ulgową, ale o szybkie rozpatrywanie wniosków – przecież znaliśmy ich już dość dobrze), ówczesny dowódca BS W, Hetman Wielki, również otrzymał specjalne wytyczne co do włączania ich do sojuszu. Gdy pierwsi przeszli, lazar.exp zapytał mnie, czy istnieje możliwość, żeby część graczy przeszła pakietem do BS******, odpisałem, że owszem, czemu nie, niech wybierze co lepszych i bierze ich ze sobą. Wydałem również wytyczne Hetmanowi Wielkiemu (cała ta korespondencja jest dostępna niżej – w przypisach). Gdy zajrzałem do Kancelarii Tajnej dowiedziałem się, dlaczego stwierdzili, ze chcą przejść grupą:

Rączka napisał(a):

Oficjalnie ogłaszam upadłość S.Świat, powodem jest niezdrowa atmosfera, niektórzy z was mają opory by współpracować z innymi, to było widać choćby po massie od pawel.

Ja sam pozostanę samotnym graczem, nie wiem jak długo pogram jeszcze… Odejdę z sojuszu już teraz.

BS w cale nie chciało wojny z nami, a nawet się tej wojny bało, ta wiadomość to zwykłe zastraszenie, a niektórzy widzieli w tym szansę.

Jak to BS wygrało bitwę jedną wiadomością ;)

Szacunek dla graczy którzy byli w stanie poświęcić swoje konta za sojusz ;)

POzdrawiam !!!

Jak to BS wygrało bitwę jedną wiadomością! Dokładnie – tak było. W Radzie spotkało się to z gromkim śmiechem i narzekaniami, że nie chcemy wygrywać samą dyplomacją. Sojusz padł, jego kapitan uciekł z pokładu jako jeden z pierwszych, a dowodzenie przejął w praktyce marek33. Mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy, więc domknięcie tej operacji też musiało być precyzyjnie prowadzone, zanim nie mieliśmy stuprocentowej pewności, że tej hydrze już głowa nie odrośnie. Ciągle monitorowaliśmy sytuację. Wtedy napisałem w Kancelarii Tajnej:

Gratuluję służbom wywiadowczym i dyplomatycznym tak pięknego zniszczenia wrogiego sojuszu. Uważam, że to był nasz wspólny wielki sukces. Jedyny sojusz, który coś mógł znaczyć w -/- zniszczony bez jednego wystrzału, a na domiar wszystkiego, jego czołowi gracze przekonani, że to właśnie my jesteśmy przyjaciółmi i służą pod naszą banderą… Rewelacja! :)

Takie przejęcia w historii się chyba nie zdarzały…
(…)
A póki co – niech czołowi gracze przejdą do Hetmana – on już ma wydane stosowne dyspozycje, Przejściem grupy graczy z S.Świata do BS zajmuje sie lazar.exp z mojego poruczenia, Ty jako ostatni zostań. Możesz może zmienić opis, że sojusz w rozwiązaniu, że kończy działalność zgodnie z decyzją (byłego) dowódcy… Nazwij się regentem, albo raczej syndykiem… ale to jak kilka osób z Rady już przejdzie do nas, żeby nie stawiali oporu. Pozostałym odbierzesz uprawnienia, pozmieniasz wszystko – począwszy od nazwy… graczy nie wyrzucaj… sami odejdą, albo zostaną sojuszem farm… Gdy wszystko pozmieniasz i nikt juz nie będzie miał poza Tobą uprawnień – sam odejdź. Ale zanim odejdziesz melduj tu jak wygląda sytuacja… Potem postaramy się umiescić Ciebie w V…

Burza mózgów trwała ciągle, zastanawialiśmy się co dalej z markiem33 – on, nie przyjęty do BS miał się próbować na nas odegrać, dogadywać z Rączką, szukać wsparcia w Valhalli… pomysłów było wiele, ale to już zupełnie inna historia. Natomiast póki jeszcze był Smerfem to działał tam. Minęły dwa dni, do nas nie doszli jeszcze wszyscy, którzy mieli. Niedobitki Smerfów, które wiedziały, że nie dostaną się do BS  kombinowały jak tu przeżyć. Zaczęły ustawiać przyłączenie się do jednego z Zakonów. Pomysł dobry jak każdy inny, ale wymagał kolejnych dyspozycji dla marka33.

Divide et impera. Dziel i rządź.
Smerfy trzeba rozwalić. Skłócić wewnętrznie. W ten tylko sposób będziemy nimi rządzili. Niech PaweL przjdzie do Zakonu jak tak ich lubi… Najpierw trzeba dobić smerfy – odciąć głowę i przypalić, żeby nie odrosła.

Jakoś słabo idzie to przechodzenie ludzi do BS. Liczyłem, że to pójdzie raz dwa… ale skoro nie, to trzeba ich osłabić inaczej. Wznieć kłótnię. Ale tak, żebyś nie stracił kontroli. Niech PaweL przejdzie do zakonu – z kilkoma osobami, niech stardast i lazar.exp przejdą do BS (zapki juz czekają) niech to się porozrywa. Jak już zarządu nie będzie w S.Świecie wtedy zamknij sojusz z wcześniejszymi wytycznymi – powyrzucać, pozmieniać nazwy, odejść. Wtedy sam możesz szukać azylu w Zakonie… może się uda…

A póki co – divide et impera. Wszyscy między sobą się muszą kłócić. Wtedy będziesz panował nad nimi. To na prawdę działa. Głównie chodzi o to, żeby s.świat się nie odbudował już nigdy. A niedobitki mogą się z zakonami łączyć. Zakony są niegroźne i niebawem je skatasujemy.

W międzyczasie rozpoczęły się ataki na Rączkę – skądś miał dużo wojska defensywnego w swoich osadach. Marek33 nie tylko niszczył S.Świat od środka, ale i sprawdzał, kto przekazuje wojsko Rączce. Zdawało się, że to domykanie przedłuża się w nieskończoność. Mijały dnie, a Rączka wciąż istniał, S.Świat wciąż istniał. Aż do osiemnastego września, kiedy w Kancelarii Tajnej znalazłem komunikat:

– S.Świat rozbity. Nie istnieje :P Zrobił się jakiś tam odłam z „aktywnych” graczy w którym jestem i zobaczymy co się z tego zrobi…

odpisałem:

– Postawili nową ambę i budują sojusz od nowa? hahaha – uparciuchy… :)

Okazało się, że owszem, podpięli się pod Zakony, marek33 był tam koordynatorem, ani na chwilę nie wychodził z roli i nie tracił kontroli. Doprowadzał zadanie precyzyjnie do końca wdrażając kolejne pomysły. Między innymi postawili mu obronę – zadbał o to (sumiennie), żeby wojsko nie miało co jeść. Produkcja zboża -1300 i pusty spichlerz. W ten sposób dobijaliśmy resztki ich wojska. Kancelaria Tajna zaczęła coraz bardziej przypominać kabaret. Nie była już miejscem szybkich i nerwowych decyzji, a stała się miejscem żartów i wyczekiwania co nowego wywinie nasz agent, któremu jego rola wyraźnie się spodobała. Wieczorami, do piwa, czytaliśmy nerwowe wiadomości o planach wojny z BS. S.Świat jeszcze próbował się podźwignąć, marek33 wstąpił, wyrzucili go bez przyczyny… Dwudziestego dziewiątego września dwa tysiące dziewiątego roku napisałem:

spróbuj jeszcze raz… mamy juz obstawione RZN 3 to jeszcze rzn-s.świat jest w kolejce… chyba że masz inny pomysł…

Ale nie miał innego pomysłu. Był to ostatni post w wątku „Przyszłość Smerfnego Świata”. Ten sojusz miał już tylko przeszłość. Więcej o nim nie rozmawialiśmy.

Konto marek33 istniało jeszcze dość długo i odgrywało różnorakie role, myśmy zajęli się dalszą grą, wiele było do zrobienia, a gracze byłego S.Świata grali z nami do końca i pięknie przysłużyli się do zwycięstwa – na nich także spoczęła chwała tryumfu, podczas gdy Rączka, pohańbiony i zapomniany, sromotnie zniknął z mapy.

W cztery miesiące po tych wydarzeniach, po pięciu miesiącach moich rządów, w styczniu, kiedy wreszcie dyplomacja przestała mieć takie znaczenie, w czasie, kiedy potrzeba było dowódcy żołnierza, fightera, przekazałem moją władzę WCz rokiemu. Rozpoczął się etap walk na duże odległości, budowa cudu Świata. W tym wszystkim mogło brać udział BS potężne, silne, zorganizowane, rozwinięte w, ostatecznie, sześć konkretnych odłamów. Zjednoczone ze swoimi Koalicjantami – sojuszami Knights i Cruser – pod wspólną nazwą „Kompania Karna” (w skrócie KK), której jednym z fundamentów była konstytucja mojego autorstwa – do dziś zresztą używana za wzór do rozmaitych koalicji. Zatem pod koniec stycznia, po krótkim wdrożeniu nowego Dowódcy, usunąłem się w cień. Słychać było o mnie (a może lepiej – mnie) już tylko przy okazji rozpoczęcia stawiania Cudów Świata, a także, gdy zwyciężyliśmy, ponieważ popełniłem byłem piosenkę******* w formie hymnu KK.

 

Z całej tej historii  nasuwają mi się podstawowe wnioski:

Dowódcy, szanujcie swoich graczy; gracze, bądźcie posłuszni dowódcom. Gdyby Smerfy ufały Rączce, gdyby były mu posłuszne, miałyby dużo świetnej zabawy, a BS by miało ciężko. Gdyby Rączka powiedział Smerfom o liście i wytłumaczyłby swoje podejście – BS miałoby problem.

Jeżeli masz powierzoną tajemnicę, to jej strzeż – nie zdradzaj nikomu, kto nie musi jej znać, nawet zaufanemu koledze. Gdyby lazar.exp nie wyjawił markowi33 nienależnej mu wiedzy, byłoby nam dużo trudniej.

Jeżeli jest źle, nie uciekaj, ale dokończ sprawę do końca. Gdyby Rączka nie uciekł obrażony na Smerfy, ale przeprosił i rozpoczął z nami negocjacje, prawdopodobnie wynegocjowałby wiele – na pewno wielu jego graczy by na tym skorzystało, a i on sam mógłby być dowódcą swoich ludzi i prowadzić ich do zwycięstwa na końcu serwera…

Gdyby, gdyby, gdyby… Nie wiemy tak na prawdę, co by było gdyby. Wiem natomiast, że zrobiliśmy wszystko, żeby wzmocnić BS i to się udało. Przyjęliśmy kogo chcieliśmy i jak chcieliśmy. Bez żadnych ustępstw i bez żadnej walki. Lepiej się tego zrobić nie dało.

 

 

_____________________________________
Przypisy:

 

* Zrzuty ekranu przekazane przez marka33 z okazji rozpoczęcia działalności wywiadowczej:

 

** Projekt listu wysłanego do S.Świata. Projekt ten był jeszcze zmodyfikowany i nieco skrócony przez Natsumi, a ostatecznie przeredagowany jeszcze nieznacznie przeze mnie i wysłany do Dyplomaty i Założyciela S.Świata:

Witam serdecznie. Jestem dowódcą Koalicji BS i piszę w pewnej konkretnej, a dyskretnej sprawie.

Koalicja BS ma pewną propozycję dla Was.
Zanim jednak do niej przejdę chciałem napisać kilka słów o tym czym jest koalicja BS, i jakimi prawami się rządzi – uważam, że to ważne dla właściwego pojęcia naszej propozycji.
Otóż BS złożyło się z dwóch odrębnych sojuszy. Pierwszy to właściwe BS (reprezentowany wcześniej przez BS* i BS**), drugi to Pulp Fiction – grupa zapaleńców, która przywędrowała na s5 z s10. Właściwe Blade Sztyfty są w głównej mierze spontanicznym zgromadzeniem najaktywniejszych graczy ćwiartki. PF jest w swoim trzonie zorganizowaną grupą znających się i zaufanych kolegów i koleżanek z traviana. PF przystąpiło do koalicji BS 4 VIII br. BS było wtedy znacznie liczniejszą od PF organizacją. W tym kontekście dodam, że do dawnego PF należały takie osoby jak xdudix, Mexx, hetman wielki, crasinski, Artrobull, czy wreszcie ja. Tak – podałem nicki aktualnego pełnego dowództwa dwóch skrzydeł i dowódcy całej koalicji.

Dlaczego o tym piszę. Otóż pragniemy zaproponować Wam przyłączenie się do koalicji BS. Wszyscy doskonale wiemy, że egzystencja sojuszu Smerfny Świat w takim kształcie jak jest teraz nie ma szansy na długie przetrwanie, a nawet jeżeli w jakiejś formie przetrwa, to raczej w formie sojuszu, który cały czas się broni, bo atakować już nie ma czym… wiem o czym piszę, bo sam tak kiedyś grałem. Brak zabawy w takiej grze. Raczej widać już, że rozgrywka główna w ćwiartce -/- odbywa się na linii BS vs. reszta świata… ;) a precyzyjniej BS vs. Valhalla. Przy czym zaznaczyć należy, że BS reprezentuje wnętrze ćwiartki, a Valhalla wlewa się bokami. (dla przejrzystszego obrazu nie wspominam o koalicjantach – ale to wszyscy myślę rozumieją)

I tutaj pojawia się sytuacja Waszego sojuszu – sojuszu niewielkiego, niezrzeszonego, ale na pewno posiadającego kilku dobrych graczy, dobrą kadrę i dobrą organizację. Jestem przekonany, że otrzymaliście już propozycję od Valhalli. Ktoś z Valhalli mi nawet o tym pisał chyba… nie pamiętam dokładnie – tak czy owak – znając życie, Valhalla chce utworzyć z Was odrębny swój odłam, dać Wam może jakichś graczy, co zrekrutowała sobie w pobliżu, dać Wam miejsce na forum i kazać walczyć z BS – bo jesteście najbliżej. Albo jeszcze gorzej – nic Wam nie kazać, tylko poprzez zalanie wszystkich ćwiartek prowadzić niewielkie działania wojenne aż do natarów i potem zrobić jedną wielką ściepę na Cud – i postarać się go postawić ze składek rozleniwionego ludu… cały rok czekać, żeby później wysłać defa i handlarzy… i nie zdążyć, bo na mapie pojawił się ktoś szybszy… Taka jest ich taktyka i wygrali nią poprzednie dwie edycje tego serwera. Rewelacja. Możecie skorzystać. Tym razem tak łatwo nie będzie… ale próbować wolno. ;)

BS mimo jednak istnienia tak prostej drogi proponuje inną, My proponujemy zadziałać elitarnie, ale na poziomie. Bawić się cały serwer – a nie nudzić się. I postawić Cud zasłużony. Takiego terytorium jak podporządkowało sobie BS, nie podporządkował sobie żaden inny sojusz na tej mapie przy tak niewielkiej liczbie osób. Chcemy pozostać niewielką grupą. Grupą skuteczną i silną, ale niewielką – aby uzyskać dobre zgranie i co najważniejsze – dobrą zabawę. Dlatego nie utworzymy ani jednego więcej odłamu. Dlatego nie proponujemy Wam utworzenia kolejnego skrzydła BS, tylko proponujemy Wam wstąpienie do BS. I tu wracamy do tego o czym pisałem na początku. Każdy sojusz obawia się, że gdy zostanie wchłonięty do innego, to utraci jakieś swoje prawa, przywileje, czy inne atrybuty wolności – po części to jest prawda – ja od momentu wejścia do BS nie mogę się podpisywać nazwą Pulp Fiction, do której jestem szczerze przywiązany… ale mam za to świetnych sojuszników, z którymi bardzo dobrze się gra…
Gdy PF wstępowało do BS, myśmy w sztabie PF śmiali się, że to PF wchłonęło BS, tylko oni o tym jeszcze nie wiedzą… i rzeczywiście prawie tak jest – dowódca i 2/3 sztabu pochodzi z PF. Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, żeby pokazać, że jesteśmy ludźmi otwartymi i wszelkie sprawy personalne załatwiamy na zasadzi aktywności i kompetencji gracza, a nie sztucznych podziałów formalnych i co najważniejsze potrafimy szybko prełamać wszelkie „nacjonalizmy” – ja pochodzę z tych, a ja z tamtych… Jeżeli okaże się, że gracze s.świata są lepszymi dowódcami od nas, z radości będę służył pod komendą jeszcze lepszego dowódcy. nie interesuje mnie zupełnie jego proweniencja.

Podsumowując. BS jest koalicją elitarną i jako taka chce przyjąć graczy Smerfnego Świata w swoje grono. Koalicja BS zapewnia, że gracze Smerfnego świata będą mieli dokładnie takie same prawa jak wszyscy pozostali członkowie koalicji BS. Mamy nadzieję, że w niedługim czasie wszyscy – ramię w ramię walcząc przeciw wspólnym wrogom – zażyjemy niemało dobrej zabawy, żeby na koniec razem postawić cud.

To jest wstępna zachęta do rozmów. Jeżeli Sojusz s.świat jest zainteresowany pomysłem, proponuję spotkać się o jakiejś umówionej godzinie w umówionym miejscu i na spokojnie sobie porozmawiać „na żywo” o wszelkich szczegółach. Moja propozycja to jakiś niezobowiązujący shoutbox i po trzy osoby po obu stronach dyskusji. Miesce przygotuję. :)

Oczekując odpowiedzi pozdrawiam,

earl Marcel etc.

 

*** Pogawędka na GG Dyplomaty, lazar.expa na ściśle tajny temat, z osobą, nie uprawnioną do otrzymania takiej wiedzy. Osobą tą był, przypadkiem, mój agent.

lazer.exp  15:42:49
nasze wladze podjely decyzje ze nie przylaczamy sie do BS, bo to BS chcialo
 lazer.exp  15:43:18
mam jeszcze prosbe
 lazer.exp  15:43:37
wejdz do mnie na konto kolo 23 prosze
Ja 15:43:41
ok
 lazer.exp  15:43:49
i powysylaj jak mozesz wojsko na grabiez
Ja 15:43:53
OK
Ja 15:44:09
Troche mnie dziwi decyzja bo nie wiemy nawet na jakich zasadach ma byc fuzja
 lazer.exp  15:44:55
cele znajdziesz w raportach z dnia dzisiejszego miedzy godz 00:52 a 9:39
 lazer.exp  15:45:08
bs chcialo rozmawiac
Ja 15:45:16
i ??
 lazer.exp  15:45:31
raczka nie chcial, a zardoz powiedzial ze on ma podjac decyzje
 lazer.exp  15:45:41
nie rozumiem tego no ale nie bede polemizowal
Ja 15:46:00
a moge jeszcze ja z nimi pogadac ?
 lazer.exp  15:46:19
z raczka i zardoz??
Ja 15:46:22
tak
 lazer.exp  15:46:45
moze lepiej nie, bo dowiadujesz sie tego ode mnie nieoficjalnie
Ja 15:46:53
aha ok :)
 lazer.exp  15:47:05
nikt wiecej o tym nie wiem oprocz raczki, zardoza, Ciebie i mnie
Ja 15:47:08
Troche mnie dziwi decyzja no ale coz zrobic
 lazer.exp  15:47:27
czyli zastapisz mnie dzisiaj??
Ja 15:47:47
tak wysle wojsko wieczorem :)
 lazer.exp  15:47:56
powysylaj cale wojsko na te cele prosze
 lazer.exp  15:48:10
ja mam spotkanie w firmie i bede dopiero o 1:30 w domu
 lazer.exp  15:48:17
a wtedy juz nie dam rady wyslac
 lazer.exp  15:48:31
a z telefonu w pociagu to tak kiepsko tyle atakow powysylac
 lazer.exp  15:48:39
dzieki bardzo za pomoc
 lazer.exp  15:48:40
:)
Ja 15:48:48
A mam jeszcze pytanie. Wiesz ze jezeli nie bedziemy z BS to wojna nas czeka z nimi zapewne ? bo jestesmy dobrze rozmieszczeni
Ja 15:48:53
Nie ma za co :)
 lazer.exp  15:49:35
wiem o tym, bo napisali ze niestety ale z czasem beda zmuszeni nas atakowac
Ja 15:49:44
No nie dziwne…
Ja 15:49:57
Ale oni chcieli zrobic fuzje czy odłam ?
Ja 15:50:01
z nas
 lazer.exp  15:50:19
fuzja
 lazer.exp  15:50:32
ale mozliwe ze by nie mieli miejsca
 lazer.exp  15:50:38
wiec bylibysmy odlamem
 lazer.exp  15:50:47
dobra, ja musze spadac bo zaraz zaczynam spotkanie
dzieki za pomoc, jutro jak bedziesz miedzy 9 a 16 to pogadamy
 lazer.exp  15:50:52
do uslyszenia:)
Ja 15:50:56
ok pa :)

 

**** Przykładowa korespondencja (jest to ostatnia odpowiedź w serii korespondencji, więc należy czytać od dołu):

Nie dziwię się. I muszę szczerze przyznać, że i mnie zaskoczyło, że na prawdę nie wiecie… jak dla mnie to niedopuszczalne…

Zapytałem licząc, że jednak wiecie…

Ech… no nic – teraz to Wasza wewnętrzna sprawa – nie mam zamiaru ingerować w najmniejszym stopniu, ale nie ukrywam, jakie rozwiązanie uważam za najlepsze… :)
____________
ann77 napisał(a):

powiem szczerze że liczę na to że nasze sojusze dojdą do porozumienia, a prawdę powiedziawszy nikt nam – szarym graczom nic nie powiedział, i właśnie o to się „zjeżyłam”, a po mnie reszta sojuszu

pozdrawiam
ann
____________
earl Cantarell napisał(a):

Proszę o wybaczenie, nie miałem na celu wprowadzać zamętu w szeregach Smerfnego Świata – darzę Was wielkim szacunkiem i sprawy przyjęły obrót odwrotny do zamierzonego przeze mnie…

Faktycznie z Rączką w ogóle nie rozmawiałem. Napisałem prośbę o podjęcie rozmów do lazar.exp i zardoza , a odpowiedział mi Rączka, że S.Świat nigdy nie połączy się żadnymi więzami z BS. Rączka odpowiedział mi wczoraj przed południem, a moje zapytanie do lazar.exp i zardoza wysłałem w sobotę wieczorem. Nie uzyskałem żadnej odpowiedzi, więc poprosiłem w niedzielę wieczorem o jakikolwiek odzew – zostałem poproszony o jeszcze chwilę oczekiwania (jak mniemałem na narady z sojusznikami), i (jako już się rzekło) następnego dnia rano uzyskałem odpowiedź od Rączki.

A napisałem do Ciebie i kilkorga innych graczy tylko dlatego, że odpowiedź wielce mnie zaskoczyła i (nauczony złymi doświadczeniami) zwątpiłem, czy wyrażała wolę Souszu, czy tylko jednej, dwóch osób…

I zapewniam, że jestem ostatnią osobą, która chciałaby niezgody w Waszym sojuszu, bo ciągle jeszcze wierzę, że jeżeli nawet nie teraz, to w jakimś odstępie czasu będziemy mogli walczyć ramię w ramię…

Pozdrawiam i dziękuję za odpowiedź.

Cantarell
____________
ann77 napisał(a):

jeszcze raz ja :)

kiedy rozmawialiście na ten temat? bo jak się odezwałam dlaczego nic nam nie wiadomo usłyszałam że jestem niezłą burzycielką… i jak mi się nie podoba to droga wolna.. jak tak dalej będzie to z pewnością sojusz zmienię, chociaż nigdy do tej pory tego nie robiłam, zawsze grałam w jednym do samego końca..

powiedz mi proszę kiedy rozmawiałeś z Rączką na ten temat, bo teraz to mnie wyprowadził z równowagi i nie daruję

 

***** List Rączki do mnie (co do Koraska, to zupełnie inna sprawa, na inną opowieść – tak czy owak – zabawna historia):

Nie ładnie się wtrącać w sprawy wewnętrzne sojuszu nie wiedząc nawet jaka polityka panuje wewnątrz ;)Widzę, mama nie wychowała Cię dobrze.

My nie staramy się za wszelką cenę podkradać sojuszników, nawet kiedy gracz korasek chciał się przyłączyć do Nas(Zapewne chciał coś z wami powojować bo na starcie chciał DEFa) nie przyjeliśmy go ponieważ uznaliśmy to za niemoralne, to była krótka piłka jak z Naszym wchłonięciem przez was.
Nawet do Was nic nie pisaliśmy ponieważ – To nie nasz interes.

Uszanowałbyś sojusz, tak jak ja dotąd szanowałem wasz, ale widzę, że dowódca zamiast zająć się stawianiem sojuszu od fundamentów to… zbija bąki ;)

POzdrawiam !!!

 

****** lazar.exp prosi o przejście pakietem

lazar.exp
RE: Zmiana sojuszu
09.09.09
14:43:16
Proszę napisz do Hetmana Wielkiego listę osób, za które ręczysz i Hetman wyśle im od razu zapki do BS W. Każdy z nich otrzyma od Hetmana potwierdzenie. Proszę nie bierz więcej osób niż zmieści się w ambie u Hetmana.

Napisałem do Hetmana szczegółowe wytyczne w tej sprawie. Na początku wyśle zaproszenie Tobie oraz graczom stardast i ann77 (które pisały do mnie). Jak tylko będzie on-line, to otrzymacie zapki.

Skoro zaproponowałem chęć przyjęcia wszystkich Was, to teraz nie będę robił żadnych utrudnień przy przejęciu części…

Najlepiej jednak jeżeli będą to gracze aktywni i z wojskiem (takie podstawowe kryteria…)
____________
lazar.exp napisał(a):

Witam,

Chciałbym z jeszcze innymi osobami przejść do Waszego Sojuszu. Jakie są na to szanse?
Są osoby w S.Świat, które były za fuzją sojuszy. Niestety ale przez decyzją Rączki i zardoza to fuzji nie doszło, a my chcięlibyśmy jednak do Was przejść. Może nie cały sojusz ale na pewno jakaś jego część.

Proszę o odpowiedź,
lazar.exp

Hetman otrzymał wtedy ode mnie wytyczne:

hetman wielki
smerfy
09.09.09
14:35:36
Rozmawiam ze smerfami i chcę przejąć ich w pakiecie. Proszę wyślij im zapki bez sprawdzania – potem się ich skontroluje.

Najpierw wyślij zapkę graczom
lazar.exp
ann77
stardast

Poza tym lazar.exp poda Tobie listę osób, które jego zdaniem powinny należeć do BS i chcą należeć do BS. Zastrzegłem mu, że ma wybrać tylko tyle osób ile zmieści się w Twojej ambie. Więc raczej poda tylko aktywnych. Potem się ich ewentualnie przesieje.

Kto otrzyma zaproszenie niech też otrzyma od Ciebie potwierdzenie – jakieś miłe w stylu „witamy w naszych szeregach, na wniosek gracza lazar.exp otrzymałeś zaproszenie do BS, cieszymy się z Twojej obecności…”
Ty potrafisz ładnie pisać, więc wiesz o co chodzi…

 

*******

6 thoughts on “Zwycięstwo jedną wiadomością.

  1. Dobry tekst. Nieźle się czyta. Travian to jednak brudna gra, ale fascynujące, że tak wciąga, prawda? 🙂
    Pozdrawiam.

  2. Fajnie, ze takie cos ujrzalo swiatlo dzienne. Fakt duzo jest mozliwosci dzialania jak sie ma potrzebna wiedze… Wtedy tez bardzo latwo ludzmi manipulowac, a szczegolnie Paniami Dowodczyniami.. 🙂

    Chcialbym zobaczy taka korespodencja wywiadu FF z calej ich legendy bo glownie ten sojusz na tym sie opiera szkoda tylko tego, ze sie dowodca FF tego wszytkie zawsze wypiera.

    pozdrawiam

  3. No wiesz – nie ma się co dziwić. W czasie gry dowódca MUSI się wypierać… i jednocześnie MUSI tak działać. A co do Pań Dowódczyń – jak jest bystra, to ona manipuluje przeważnie, a nie nią się manipuluje. Dziewczyny to potrafią, to jest w nich fajne… 😉

  4. Fajnie się czyta, przypomina mi to kilka historii… ale to nie miejsce na opowieści.

    Też z chęcią bym przeczytał opowiadanie Uszata czy Berlina nt s8.

    PS A teraz na s5 mamy konto saria&xdudix 🙂 hehe

  5. piękny tekst- historia jeszcze lepsza 😉
    dzięki Marcel że dałeś mi szansę brać udział w tym wszystkim…
    śmiechu było sporo, fajna zabawa i dobre nadzorowanie sojuszu wroga 😀
    to co teraz jest na s5 zaczęło się już wtedy, ale to już zupełnie inna historia (kto grał aktywnie wtedy na s5 to ją zna)

  6. Witajcie Kompani ! 🙂 Super lektora jak zawsze, którą Marcel napisał. Co to dużo mówić, to był długiii i bardzo dobryyy okres w moim życiu gdzie poznałem mnóstwo znajomych a co do tego wiernych, ufnych, zaangażowanych i pewnych graczy. Z nimi można podbić świat 🙂 Pozdrawiam

    P.s. Klusek do tej pory potrafił mi na @ ataki wysyłać ^^

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.